Z CZESŁAWĄ AUGUSTINOWICZ, działaczką Lewicy z Brzozowa w powiecie chełmińskim, rozmawiała Nina Michalak
– Znamy się od lat, jakoś trudno rozmawiać oficjalnie na „pani”, przecież i tak, w gronie koleżanek i kolegów w województwie, mówiąc Czesia, wiadomo o kogo chodzi. Od razu przenosimy się na ziemię chełmińską, Twoją rodzinną…
– Oczywiście, że rodzinną. Urodziłam sie w Chełmnie. Jako czwarte dziecko w mojej rodzinie, jednak jako pierwsza po sprowadzeniu się rodziców na te tereny. Rodzice przyjechali ze starszym rodzeństwem w 1964 r. I zakupili w Brzozowie gospodarstwo rolne. Prawie 17 ha. Jak na tamte czasy, to było sporo. Do tego było 5 ha w dzierżawie. Było więc co robić.
– Czesiu, czym będą różnić się tegoroczne święta Bożego Narodzenia od poprzednich w Twoim domu, okolicy?
– Nie ma spotkań dla mieszkańców, a co roku była wiejska wigilia (sama też takie organizowałam, kiedy byłam sołtysem). Znikną kolędnicy. Życie zamarło i ukryło się po domach, zamknięte w czterech ścianach, ku rozpaczy dzieci i osób starszych, które to zawsze w takich spotkaniach uczestniczyły.
– Która tradycja wigilijna nie zostanie odpuszczona nawet z powodu pandemii?
– Siano pod obrusem, opłatek na stole, ale zawsze i to bez względu na okoliczności – dodatkowe nakrycie dla wędrowca. U nas jest dom otwarty mimo niesprzyjających okoliczności. Inna sprawa, że reżim sanitarny (dezynfekcja rąk i dystans dla osób z zewnątrz jest koniecznością).
– Będzie zapewne choinka, a na niej kupione w Bydgoszczy piękne ozdoby…
– I tu muszę przyznać, że choinka kupiona w Bydgoszczy, ale ozdoby to tradycyjne rękodzieło. Jak co roku coś tam dodatkowo się pojawia, a nadmiar tych cudeniek trafia w ręce moich znajomych, koleżanek i kolegów z pracy. W tym roku również moich podopiecznych.
– Chyba wcześniej niż w domu była dekoracja świąteczna w przedszkolu, w którym teraz pracujesz, opowiedz, jak jest w nowej pracy.
– Oczywiście, jak zawsze przygotowujemy z dziećmi choinkę przed 6 grudnia.
Nowa praca, tylko z racji miejsca, bo przedszkole to jednak mój żywioł. Nawet pracując jako urzędnik prowadziłam warsztaty plastyczne dla dzieci żołnierzy w klubie wojskowym.
W tej placówce zostało docenione moje doświadczenie, jak również umiejętności i zaangażowanie (podobno jestem niezmordowana...).
– Przedtem próbowałaś znaleźć swoje miejsce na funkcji urzędniczki, ale pociągnęło wilka do lasu?
– To był wybór potrzebny, aby zdobyć cenne doświadczenie w pracy administracyjnej. Zawsze powtarzam, że jak człowiek sam coś wypracuje, to zawsze pozostanie w pamięci. Wydział Spraw Rodzinnych dał mi szerszy pogląd na sprawy zasiłków i problemy związane z opieką społeczną, natomiast księgowość poukładała wiele problemów finansowych i administracyjnych. Mam nadzieję, że będę mogła w niedalekiej przyszłości skorzystać z tych doświadczeń w praktyce. Mając kiedykolwiek wpływ na podejmowane decyzje będę miała większą świadomość, jakie niosą za sobą konsekwencje administracyjno-prawne i nie tylko. Dzisiaj tak łatwo o błędy...
– A jak obchodzi się święta wśród strażaków OSP, masz tam też swoją rolę.
– Spotkanie opłatkowe oraz czas na zwyczajne, wręcz rodzinne pogaduchy w gronie strażaków (bo tu 80 % stanowi bliższa lub dalsza rodzina), to zawsze było w naszej tradycji. Ten rok nas trochę oddala, co nie znaczy, że o sobie i innych zapominamy. Strażacy zawsze są do dyspozycji, bez względu na czas i okoliczności.
– Świetnie wyglądasz w mundurze, ale to jednak służba ratownicza i bardziej od mundurów potrzeba nowoczesnego sprzętu w razie poważnej akcji. Czego Wam brakuje najbardziej?
– Marzy nam się ciężki wóz bojowy, bo o ten obecny były już zapytania od kolekcjonerów starych pojazdów. Podtrzebne są ubrania specjalne. Powoli wymieniamy, ale budżet mamy niewielki, a potrzeby są niestety spore. Utrzymanie jednostki ze skromnej dotacji gminnej oraz tego, co otrzymujemy z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, to balansowanie na cienkiej linie, byleby tylko przetrwać.
– Czesiu, jakie prace najmocniej angażują Cię w polu, bo przecież Ty tę ziemię chełmińską uprawiasz rodzinnie.
– Jako dziecko wstawałam o 3 w nocy i szłam w pole, a o 7 wracało się, żeby zdążyć na lekcje w szkole... Dzisiaj – to ogród warzywny, kilka drzew owocowych, krzaki malin i porzeczek. Te moje osobiste pół hektara, to raczej hobby niż uprawa czegokolwiek. Dzisiejsze gospodarstwa, jeśli mają mniej niż 50 ha, to trudno z nich wyżyć.
– Przywiązanie do ziemi, to wręcz patriotyczny zew, a czym jest przywiązanie do idei lewicowych, którym jesteś wierna od lat… SLD jako nazwa partii zniknęło i pewnie żal. Ale widzisz dalej szanse dla lewicy w polityce?
– Rolnictwo to duży i trudny temat. Jest o co powalczyć i co wspierać. Tworzenie klastrów przez grupy rolników dałoby im szansę na bycie konkurencyjnymi na rynkach europejskich, bez konieczności poszukiwania kontrachentów na własną rękę. To niełatwy temat, ale jak widać we Francji czy Niemczech – całkowicie realny i rentowny.
Lewica ma spore pole do działania nie tylko w temecie rolnictwa. Prawo musi być tak konstruowane aby nikt nie stał ponad prawem i nikt nie był wykluczony, lub szykanowany. To ostanie tematy, o które walczy również ulica. Edukacja oparta na nauce, doświadczeniach empirycznych oraz szeroko rozumianej tolerancji. Służba zdrowia z podstawowymi pakietami i niezbywalnym prawem do pomocy medycznej, bez klauzuli sumienia (to przystoi księżom i zakonnikom, nie lekarzom)! Właściwie każda dziedzina życia daje nam szerokie pole do działania. Na lewicy jest wielu specjalistów, którzy mają na względzie dobro ogólne, potrafią podejmować bezstronne decyzje, nawet jeśli ktokolwiek myśli inaczej.
– Co myślisz o obronie praw kobiet, marszach, spacerach, na których też byłaś, kartonowych hasłach, ogromnej energii protestu na ulicach. Uda się to przetworzyć w coś pożytecznego dla stanu polskiej demokracji?
– Marsze to nie tylko prawa kobiet. Chociaż one właśnie były początkiem społecznego niezadowolenia i iskrą, która wyniosła ludzi na ulice. Młodzież walczy o niezbywalne prawa człowieka, przedsiębiorcy o rozsądne i realne działania gospodarcze, emeryci o godne życie, nauczyciele o edukację a nie indokrynację religijną i bałagan po kolejnych reformach. W całym moim życiu zawodowym już nawet boję się liczyć, któraż to reforma. Jedno co jest pewne – kolejny rząd z innej opcji i kolejna reforma, bez względu na koszty i konsekwencje..., a czasem myślę, że i bez przemyślenia i rozsądku.
Te wszystkie protesty mają szansę na uczynienie wiele dobrego. Już zmieniły spojrzenie wielu ludzi na świat. Zjednoczyły ich we wspólnych protestach. Im bardziej władza będzie naciskać, tym większa konsolidacja w narodzie.
– Twoją pasją jest praca z dziećmi, czynisz to z sercem i one się odwdzięczają. Pamiętam kolejki dzieci na festynach, gdzie ciocia Czesia malowała im piękne wzory na twarzyczkach. Ale potrafisz być też silną kobietą, z własnym zdaniem na wiele tematów, czułą, ale wychowującą mamą, kierowcą, wrażliwą na ludzką krzywdę kandydatką na posłankę RP. Trudno namalować portret Czesi. Potrzeba impresjonisty, by oddać te barwy. Czujesz się kobietą spełnioną, czy jeszcze o coś powalczysz?
– To prawda, kocham dzieci i pracę z nimi. Malowanie to taka odskocznia od wszystkiego, frajda dla dzieci i dla mnie.
Od urodzenia zawsze o coś walczyłam. Najpierw o oddech – jestem astmatykiem. Potem o naukę – często chorowałam i więcej czasu spędzałam w łóżku niż w szkole, a mimo to piątki były na świadectwach (taki mały ekstern już w podstawówce...). Walka o pracę i rodzinę, to też pewien epizod w moim życiu. No i walka o sprawy społeczne: radna gminna, sołtys, prezes OSP, kandydatka do Sejmu... Niepokorna, z własnym zdaniem. Uparta i konsekwentna, z duszą nieco bardziej kolorową...
Czuję się spełniona jako matka – mam trójkę dzieci, z których jestem dumna. Syn i córka w straży, najmłodsza z pasją do zwierząt – wybrała weterynarię.
Myślę o kolejnych wyborach. Być może w lokalnym samorządzie, być może dalej. Nie powiedziałam ostatniego słowa, a im bardziej inni starają się mnie zniechęcić, tym większą mam ochotę pokazać, że się mylą (potykam się na słowa z przeciwnikami na moim fanpage, ostanio coraz częściej...).
– Druga blacha ciasteczek ląduje w piekarniku, więc cichutko zapytam jeszcze: zaszczepisz się na covid-19?
– Jeśli tylko lekarz mnie zakwalifikuje – to tak.
– Dziękuję za tę rozmowę, życzę podążania wybraną drogą życiową, spełniania swoich marzeń i radowania otoczenia swoją energetyczną obecnością. Czesiu – Wesołych, spokojnych świąt!
– Święta to czas dla rodziny i najbliższych, obawiam się jednak żeby rząd nie sprowokował ludzi do kolejnych marszów mimo Świąt. Optymistycznie patrzę na świat, z nadzieją, że czas przyniesie pozytywne zmiany.
– Czekajmy więc. Dziękuję.
20 grudnia 2020 r.